Fallout 4 – pogromca i ofiara?
Wiele miesięcy oczekiwania, podsycanie napięcia, obietnice i pierwsze informacje. Fani nakręceni atmosferą mają olbrzymie oczekiwania oraz nadzieje, zaś po premierze każde niedociągnięcie jest bardzo mocno piętnowane. Czyja to wina? Wygórowanych nadziei graczy, czy też niespełnionych obietnic twórców. Wydaje się, że w przypadku Fallout’a 4 w grę wchodzą obie te okoliczności.
Zacznijmy jednak od początku. Otóż Fallout 4 to czwarta odsłona – nie licząc dodatków - niezwykle popularnej serii gier. W tym przypadku również wcielamy się w rolę bohatera, który rusza w zniszczony przez wojnę nuklearną świat, by walczyć o przetrwanie. Oczywiście akcja gry toczy się z perspektywy pierwszo- lub trzecioosobowej, a w mechanice rozgrywki powracają charakterystyczne elementy serii.
Mowa tu między innymi o atrybutach SPECIAL, czy też systemie celowania VATS. Nie mogło również zabraknąć nieodłącznego podręcznego komputera – PipBoy’a. Ciekawostką jest z pewnością możliwość przygarnięcia psa, który będzie reagował na nasze proste komendy. W czwartej części gry największy nacisk położony został na pełną swobodę działania oraz kształtowania przebiegu rozgrywki.
Miłośnicy serii z pewnością docenia udoskonalony system rzemiosła, pozwalający przerabiać wiele elementów otoczenia do stworzenia nowych broni, narzędzi itp. Co ciekawe, z wielu elementów możemy również zbudować schronienie. Wszystko na pierwszy rzut oka prezentuje się świetnie, ale… właśnie – „na pierwszy rzut oka”.
Wypada wspomnieć, że na grę mogą „rzucić okiem” tylko posiadacze naprawdę mocnego sprzętu. Wystarczy sam fakt, że do poprawnego działania niezbędna jest obecność aż 8 GB pamięci RAM. Oczywiście można uruchomić grę z 4 GB, ale będzie to przypominało pokaz slajdów. Co więcej, niektórzy testerzy zwracają uwagę, że nawet potężny sprzęt nie gwarantuje w pełni płynnej rozgrywki – optymalizacja do poprawki!
Co więcej, wielu graczy, również fanów serii, mocno krytykuje samą rozgrywkę, która przeistoczyła się w zwykłą strzelankę. Serce gry, czyli interakcje z innymi postaciami, dialogi i fabuła zostały spłycone do minimum. Na „deser” zostają animacje oraz świat, który… po prostu nie imponuje. Ale czy to oznacza, aby omijać tę grę szerokim łukiem? Nie. Ale…
Jeśli ktoś miał wygórowane oczekiwania, będzie zawiedziony. Fani serii, miłośnicy tej gry mogą poczuć ukłucie w sercu, ale jeśli ktoś nie jest zapalonym maniakiem tej gry, z pewnością powinien po nią sięgnąć, gdyż niektóre rozwiązania pachną rewolucją, zaś cała reszta – jest po prostu na dobrym poziomie.